NADDNIESTRZE
ODWIEDZAM PAŃSTWO, KTÓRE OFICJALNIE NIE ISTNIEJE
Nie rób zdjęć, nie wygłupiaj się, nie dyskutuj. Ten kraj nie istnieje, ma nieistniejącą granicę, nieistniejący rząd, nieistniejącą walutę, ale ludzie, wojsko i przepisy są prawdziwe. Oto Naddniestrze, separatystyczna republika na terenie Mołdawii.
Zbliżamy się do nieistniejącej granicy nieistniejącego państwa. A jednak są bramki, szlabany, pełno mężczyzn w mundurach. Jadący ze mną kierowca narodowości Mołdawskiej jest bardziej zdenerwowany niż ja.
W niezbyt przestronnej budce strażnik przegląda paszport strona po stronie. Przygląda się zdjęciu. Jeszcze raz wertuje strony. Na kilku zatrzymuje się na dłużej, spogląda z zaciekawieniem. Drukuje jakąś kartkę.
– "Możesz tu zostać 24 godziny, inaczej będzie potrzebny meldunek. Nie zgub wydruku, będziemy sprawdzać przy wyjeździe" – mówi pogranicznik i wręcza mi paszport razem ze świstkiem wielkości paragonu. – "Witamy w Nadddniestrzu" – dodaje.


JAK TO BYŁO ?
Wszystko zaczęło się w 1990 roku, kiedy niewielki skrawek ziemi razem z zamieszkałymi tam ludźmi mentalnie odciął się od Mołdawii. Najpierw zadeklarowali pozostanie w Związku Radzieckim, kiedy Mołdawia przestała być jego częścią. Kilka miesięcy później ogłosili niepodległość. To miało być zupełnie nowe państwo – Naddniestrzańska Republika Mołdawska.
Choć dziś Mołdawia wydaje się być względnie pogodzona z sytuacją, nie zawsze tak było. W 1992 roku w regionie wybuchła wojna, bo Mołdawia upomniała się o swój kawałek ziemi, a Naddniestrzanie chcieli bronić zadeklarowanej już niepodległości. Po obu stronach konfliktu walczyło ok. 18 tysięcy żołnierzy. Ostatecznie, pod nadzorem Rosji, Mołdawia i Naddniestrze wypracowały rozejm ogłoszony kilka miesięcy później.
W istocie Naddniestrze ma dziś wszystkie atrybuty państwa. Kraj wybrał swojego prezydenta, premiera i parlament. Ma swoją flagę i walutę – naddniestrzańskiego rubla i kształci młodych ludzi na tutejszym uniwersytecie. Są tu też wszystkie służby publiczne – milicja, wojsko, straż graniczna.
Oficjalnie jednak kraj ten cały czas pozostaje na terytorium Mołdawii, a jedyne kraje, które uznały jego niepodległość, to dwie inne separatystyczne republiki – Abchazja i Osetia Południowa. Nawet Rosja, która finansowo i logistycznie wspiera ten region, nigdy nie uznała istnienia Naddniestrza.
Do dziś stacjonuje tu rosyjskie wojsko, a w 2006 roku Siergiej Iwanow – ówczesny rosyjski minister obrony zapowiedział, że sytuacja nie zmieni się dopóki „nie zapanuje spokój w regionie”. Rok później rosyjska flaga została uznana za równie ważną, co symbole Naddniestrza i od tego czasu jest eksponowana w trakcie wszystkich uroczystości, a także zawieszono ją we wszystkich urzędach i budynkach państwowych.
Nie jest też tajemnicą, że u władzy w separatystycznej republice stoją ludzie wywodzący się z szeregów KGB i innych siłowych resortów z czasów byłego ZSRR.
SOWIECKI SKANSEN
Turyści uwielbiają używać określenia „sovetskiy muzey” - wobec stolicy Naddniestrza – Tyraspola. Krążą legendy na temat braku wielu znanych nam z „naszego” świata udogodnień – jak internet, płatność kartą czy telefony komórkowe.
Na pierwszy rzut oka trudno się nie zgodzić z tym określeniem. Co krok spotykam naddniestrzańskie symbole wprost odnoszące się do tych znanych z czasów ZSRR. Czerwono-zielono-czerwona flaga przyozdobiona jest dodatkowo sierpem i młotem. Godło również zawiera sierp i młot, czerwoną gwiazdę i flagi, a do tego wieńce z kłosów i owoców.
Wiele ulic nosi nazwy komunistycznych bohaterów, a przed siedzibą rządu na mieszkańców Tyraspolu, prosto z cokołu dumnie spogląda Lenin.


Większość budynków jest szara, klockowata i nie odbiega architektonicznie od czasów sowieckich, ale chyba nie ma kraju w Europie wschodniej, który nie miałby w swoim dorobku takiego budowlanego stylu.
Turyści muszą mieć pozwolenie na pobyt, które po upływie 24 godzin przedłużane jest tylko na podstawie zaproszenia lub rachunków z hotelu. Nie można fotografować budynków rządowych, funkcjonariuszy publicznych, a łamanie jakichkolwiek przepisów jest surowo karane.
Jednak wbrew pozorom i powszechnemu mniemaniu Tyraspol jest całkiem rozwiniętym miastem. Wybudowano tu szerokie, dwu- i trzypasmowe drogi. Na ulicach jest czysto, a w całym mieście z powodzeniem funkcjonują restauracje, kino i sklepy. Są tu bankomaty i kantory, ale z komórkami faktycznie różnie bywa, bo lokalna sieć nie funkcjonuje w systemie GSM.
SZERYF ZGARNIA WSZYSTKO
Problem polega na tym, że wszystko należy do jednej rodziny, rodem z KGB. Konsorcjum Sheriff to najbardziej znana marka i właściwie jedyna w tym regionie. Zgarnęli w Naddniestrzu wszystko. Jak często mówią mieszkańcy, ludzie Sheriffa „są właścicielami tego kraju”.
Na czele firmy stanęli Viktor Gushan i Ilya Kazmaly. Oficjalnie znaleźli się z pokaźnym kapitałem w dobrym miejscu i czasie. Nieoficjalnie wiadomo, że oni wspierali ówczesnego prezydenta Igora Smirnova, a w zamian mogli liczyć na liczne przywileje – jak chociażby obniżanie podatków.
Logiem Sheriffa sygnowane są dziś sklepy spożywcze, piekarnie, gazety, stacja telewizyjna, salony samochodowe, firma deweloperska, stacje benzynowe, fabryka alkoholu, agencja reklamowa, a nawet sieć komórkowa, i oczywiście – klub sportowy Sheriff Tyraspol.
JAK SIĘ ŻYJE W NIEISTNIEJĄCYM KRAJU ?
Dla pół miliona ludzi, którzy mieszkają w Naddniestrzu życie tu nie jest niczym niezwykłym. Jednak funkcjonowanie w kraju, który nie istnieje wiąże się z wieloma problemami. Żyją tu obok siebie Rosjanie, Ukraińcy i Mołdawianie – mniej więcej po 30 proc. Reszta to Bułgarzy, Żydzi, Gaguazi, a nawet nieliczni... Polacy.
Nazywają swoją ojczyznę Transnistrią i czują się odrębnym narodem.
Większość musi posługiwać się kilkoma paszportami na raz, bo te wydawane w Naddniestrzu nie są wiele warte.
Z każdym dogadamy się tu po rosyjsku, ale młodzi uczą się też angielskiego. Ścieżki kariery są trzy – posada administracyjna, praca w Sheriffie albo emigracja. Choć można uczyć się na tutejszym uniwersytecie, to dyplom trzeba później przepisać w Mołdawii lub Rosji, żeby miał jakąkolwiek wartość poza granicami Naddniestrza.
Część osób zarabia jeżdżąc na taksówce albo sprzedaje swoje wyroby – jedzenie lub rzemiosło na lokalnym targu. Na co dzień żyją jak wszędzie indziej – plażują nad Dniestrem, popijają kwas chlebowy od ulicznych sprzedawców, jeżdżą na rowerach, spotykają się z rodziną.
TURYŚCI TU NIE ISTNIEJĄ
Nie ma tu rozwiniętej turystyki, a jeśli ktoś przyjeżdża to raczej z ciekawości, na chwilę. Trudno znaleźć jakiekolwiek pamiątki, noclegów jest jak na lekarstwo, a wszechobecne „nie rób” odstrasza nielicznych śmiałków.
Największą atrakcją dla obcokrajowców są tutejsze pieniądze... plastikowe żetony o różnych kształtach i kolorach !!!
Ale pieniądze – poza tym, że wzbudzają ogromną ciekawość turystów, są też bardzo pożądane przez tutejsze służby. Niemal legendarne stały się łapówki, których wymaga się na każdym kroku – od granicy aż po posterunki milicyjne.
Choć mi udało się uniknąć „podatku od bycia turystą”, jak lubię nazywać te nieprzewidziane opłaty wymyślane na bieżąco przez funkcjonariuszy, to wiele osób potwierdza taki stan rzeczy.
To jest republika korupcyjna – kilkukrotnie powtarzał kierowca, dając mi wskazówki gdzie należy trzymać pieniądze i w jakich nominałach, a gdzie nie.

CZY WARTO TU PRZYJECHAĆ ?
Trzeba uważać, być gotowym na niespodzianki i przynajmniej starać się stosować się do obowiązującego prawa. Tylko tu zobaczycie w jednym budynku ambasadę Osetii Południowej i Abchazji. Nigdzie indziej nie zapłacicie plastikowymi monetami. Wysłuchacie tu niezwykłych historii – zwłaszcza od starszych mieszkańców Naddniestrza, skosztujecie najlepszego kwasu chlebowego !!!
Możecie wybrać się do zamku w Benderach, a w samym Tyraspolu zobaczyć Pomnik Chwały Wojennej, który w rzeczywistości składa się z czołgu, cerkwi i kilku monumentów.
POMNIK CHWAŁY WOJENNEJ
Na miejscu dzisiejszego pomnika pierwotnie znajdował się skwer. Pochowano na nim W. Christoforowa, komisarza brygady kawalerii, dowodzonej przez Grigorija Kotowskiego, a w 1921 roku także 22 obrońców Tyraspola, walczących w wojnie domowej w Rosji.
Decyzja o przekształceniu skweru z nagrobkami w kompleks upamiętniający także żołnierzy radzieckich, poległych w rejonie Tyraspola w 1944 roku, zapadła na początku lat 70. Uroczyste otwarcie kompleksu pomnikowego miało miejsce 23 lutego 1972 roku. W tym też dniu na terenie pomnika dokonano powtórnego pochówku radzieckich żołnierzy i oficerów, którzy w zdecydowanej większości zginęli podczas operacji jasko-kiszyniowskiej. Na terenie kompleksu złożono szczątki czterech poległych w 1944 roku Bohaterów Związku Radzieckiego: Mykoły Kaduna, Michaiła Kotłowca, Michaiła Linnika[, i Aleksieja Szutowa. Podstawową częścią pomnika były marmurowe płyty, na których wypisano 1252 nazwiska poległych żołnierzy. Następnie w ich sąsiedztwie ustawiono czołg T-34 przewieziony do Tyraspola z Węgier.


W 1992 roku Pomnik Chwały Wojennej został poszerzony o pomnik walczących i poległych po stronie naddniestrzańskiej podczas konfliktu o Naddniestrze w latach 1990–1992. Upamiętnia ich figura matki w żałobie oraz tablice z 804 nazwiskami poległych. Trzy lata później do zespołu dobudowano także pomnik poległych w Afganistanie. W listopadzie 2011 roku przy zespole pomnikowym wzniesiono kaplicę św. Jerzego Zwycięzcy.
Wystarczyło parę godzin abym mógł zobaczyć najważniejsze miejsca w Tiraspolu i poczuć się chociaż przez chwilę jakbym się cofnął w czasie o około 30 lat, jednakże Naddniestrze to nie tylko stolica. Warto odwiedzić Dnietrowsk i położona nad wodą miejscowośc w której zbudowano blaszane domki na wodzie, należałoby również zatrzymać się na chwilę w okolicach Raszkowa - znajdują się tutaj ruiny synagogi z XIX wieku, niestety zdewastowanej przez hitlerowców podczas wojny. Przetrwał tylko polski cmentarz z XVIII wieku.