COTE D'IVOIRE
WYBRZEŻE KOŚCI SŁONIOWEJ
Cote d'ivoire czyli Republika Wybrzeża Kości Słoniowej to państwo w Afryce Zachodniej położone na północnym wybrzeżu Zatoki Gwinejskiej, nad Oceanem Atlantyckim. Graniczy na północy z Mali i Burkiną Faso, na południowym zachodzie z Liberią, na północnym zachodzie z Gwineą, a na wschodzie z Ghaną. Na stosunkowo dużej powierzchni kraju, wynoszącej 322,5 tys. km², żyją przedstawiciele ponad 60 różnych grup etnicznych, należących do trzech afrykańskich rodzin językowych. Pod względem wyznaniowym w Wybrzeżu Kości Słoniowej występuje duże zróżnicowanie – największą grupą są muzułmanie, ale mieszkają tu również katolicy, protestanci oraz inne mniejsze lokalne grupy religijne, głównie animistyczne.
Zapowiada się bardzo ciekawa podróż, wszystkie dokumenty sprawdzone dwa razy... paszport, wydrukowane kopie rezerwacji oraz gotówka ... RUSZAM !!!
Sama podróż samolotem do Abidjan zajęła mi prawie 25 godzin, z przesiadkami w Bostonie i Paryżu. Podróż rozpocząłem na lotnisku w Newark samolotem rejsowym Delta #5902, podstawiony został Embraer 175, mały samolot ale dobry na krótkie trasy, niestety na trasie nie było żadnego cateringu, stewardessy tłumaczyły się zbyt krótkim rejsem. Do Bostonu przylecieliśmy na terminal "A" planowo o 5:28 PM, samolot do Paryża miałem o 7:08 PM. Wiedziałem że raczej lotniska nie zwiedzę bo czas mi na to nie pozwoli. Po wyjściu z samolotu szukałem ekranów informujących o odlotach i na próżno, nie doszukałem się żadnego. W informacji powiedzieli mi że wszystkie rejsy "international" obsługiwane są z terminala "E", więc pędem wybiegłem na główną hale przylotów gdzie wisiały monitory informujące o przylotach i odlotach. Okazało się że samolot podstawiony był jednak w terminalu "A". Wystarczyło tylko ponownie przejść przez security, całe szczęście że nie było długiej kolejki.
Samolot do Paryża, nr rejsu DL#404 to starszy model Boeing 767-300. Ostatnio tym modelem leciałem dobre kilka lat temu, jeszcze jak PLL LOT miał je w swojej eksploatacji, dzisiaj mało linii lotniczych nadal używa ten typ maszyny, myślę że samolot miał około 22 lat. Podróż samolotem do Paryża wyniosła 6 godzin i parę minut. Po wzbiciu się w powietrze na wysokość 10000 tys stóp, kapitan powitał wszystkich po czym rozdany został... Peach Bellini - napój alkoholowy na bazie musującego wina o smaku brzoskwiniowym. Na obiad mieliśmy do wyboru: na przystawkę - Caprese salad oraz Harissa Shrimp, natomiast jako danie główne - Chicken Marshala, Four cheese ravioli oraz salad with grilled chicken. Wybrałem chicken marshala i myślę że był to dobry wybór. Na deser zaserwowano nam lody, oczywiście do dyspozycji były zimne napoje, gorąca kawa i herbata. Rzadko korzystam z rozrywki pokładowej ale obejrzałem sobie Angry Birds 2. Przed lądowaniem każdy z podróżnych dostał ciepłe ciastko cynamonowe i mógł je popić herbata lub kawa. Wylądowaliśmy o 8:15 rano.
Na samolot z Paryża do Abidjan musiałem poczekać 6 godzin, wiem że to dla niektórych bardzo długo ale ja wychodzę z założenia że lepiej poczekać, a co by się stało gdyby samolot był opóźniony ? Miałem wystarczająco czasu aby przejść z terminala L na 2E, każdy kto był na lotnisku CDG to wie że przejście pomiędzy terminalami zajmuje duzoooo czasu. Schody w górę później w dół, później znowu w górę następnie kolejka elektryczna i znowu schody w górę i w dół i w górę.
Air France podstawił Airbusa 330-300, przy bramkach skierowano mnie do obsługi klienta aby sprawdzić czy posiadam wizę. Z wizą też jest dziwna sytuacja. Czytałem na forach internetowych że niekoniecznie trzeba wyrabiać e-vise aby dostać się do Cote d'ivoire i że wszystkie formalności można załatwić na miejscu. Dobrze jednak że się przygotowałem i posiadałem e-visa, bez tego dokumentu nie zostałbym wpuszczony na samolot. Samolot wystartował o czasie i przede mną kolejne prawie 7 godzin spędzone w samolocie. Na obiad do wyboru był: Chicken in a Chasseour sauce oraz danie wegetariańskie - Vegetable and sweet potato. Linia Air France raczej miała skromny posiłek. Przespałem prawie większość lotu. Samolot wylądował parę minut przed czasem o godz. 7:45 PM.
Po wyjściu z samolotu rozdano podróżnym formularze do wypełnienia i sprawdzono temperaturę, i czy nikt nie ma objawów koronawirusa, wirusa który dużo namieszał w ostatnim czasie. Aha, kazano nam również wymyć ręce i nasmarować płynem antybakteryjnym.
Kierując się w stronę kontroli paszportowej podróżni są selekcjonowani na tych którzy mają wizę i na tych którzy jej potrzebują. Po otrzymaniu numerka czekałem grzecznie na swoją kolejkę. Gdybym tylko znał dobrze francuski to bym wiedział kiedy przyjdzie na mnie kolej, ale pamiętałem twarz osoby która wzięła numerek przede mną więc logiczne było że będę następny po niej. Cała procedura trwała około 20 minut, z wizą mogłem się udać do odprawy paszportowej. Na hali przylotów panował niemały harmider. Jak sępy zlecieli się taksówkarze proponując transport, ja jednak miałem umówiony shuttle bus do hotelu. Miałem troszkę czasu na lotnisku aby rozejrzeć się po kantorach jak wygląda przelicznik USD-CFA. WOW... ze zdziwieniem kantory na lotnisku skupowały dolary dokładnie po kursie banku światowego. Kupiłem lokalną walutę, później żałowałem że tak mało bo w centrum miasta przelicznik był mniej korzystny.























ABIDJAN
Początki aglomeracji sięgają 1903 roku kiedy Abidżan uzyskał prawa miejskie. W roku 1904 miasto uzyskało połączenie kolejowe z terenami Francuskiej Afryki Zachodniej. Szybki rozwój spowodował, że miasto stało się w 1934 centrum administracyjnym i stolicą Wybrzeża Kości Słoniowej (wówczas kolonii francuskiej). W 1950 roku po wybudowaniu kanału de Vridi, dzisiaj przypominający raczej ścieki, Abidżan stał się centrum gospodarczo-handlowym Francuskiej Afryki Zachodniej. Po uzyskaniu przez Wybrzeże Kości Słoniowej niepodległości w 1960 Abidżan stał się stolicą państwa. Od 1983 stolicą konstytucyjną jest Jamusukro, położone w centrum kraju, jednak głównym ośrodkiem państwa (m.in. rządu i Zgromadzenia Narodowego) jest nadal Abidżan.
Pierwsza noc w nowym miejscu była dość krótka, ale pięć godzin wystarczyło aby zregenerować siły. Śniadanie w hotelu za dodatkowe 8000 CFA, było obfite chociaż brakowało masła, a śniadanie bez masła to jak obiad bez surówki.
Szukając hotelu zawsze zwracam uwagę na lokalizację, tym razem było tak samo, gorąco polecam hotel - IBIS.
Zwiedzanie miasta rozpocząłem od Katedry św. Pawła, kościół jest dosłownie symbolem miasta. Kamień węgielny pod katedrę poświęcił papież Jan Paweł II podczas Jego pierwszej pielgrzymki w 1980 roku. Budowa katedry zajęła pięć lat i była konsekrowana przez papieża Jana Pawła II podczas Jego drugiej pielgrzymki w 1985 roku. Główny filar potrzymujacy zadaszenie na kształt krzyża, przypomina on również otwarte ramiona które symbolizują zaproszenie do udziału w życiu i męce Zbawiciela. Przy głównym wejściu do świątyni z prawej strony usytuowany jest pomnik papieża JPII, wraz z upamiętniającą tablicą. Duże wrażenie zrobiła dla mnie droga krzyżowa, poszczególne stacje znajdują się przy wejściu bocznym.
Nieopodal katedry znajduje się muzeum narodowe tzw. cywilizacji które prezentuje kolekcję sztuki Wybrzeża Kości Słoniowej (rzeźby, maski, biżuteria, narzędzia, rzeźbione drzwi i instrumenty muzyczne z każdego regionu w kraju). Wejście jest bezpłatne, ale goście mogą dokonać dobrowolnej wpłaty. Jest to chyba jedyne miejsce gdzie można kupić pamiątki będąc w tym mieście.
Ze względów bezpieczeństwa zalecam poruszanie się po mieście taksówkami, są one ogólnie bardzo tanie i mają kolor pomarańczowy. Przejazd spod muzeum narodowego na plac Republiki to koszt 1000 CFA czyli około dwóch dolarów amerykańskich. Mi trafiła się taksówka bez klamek w środku :-)
Kilka ulic od placu rewolucji znajduje się meczet Grande Mosquée du Plateau, sam budynek nie robi wrażenia, udało mi się jednak wejść do środka. Meczet został zainicjowany w 1996 roku, aby stworzyć miejsce kultu dla muzułmańskiej ludności na płaskowyżu. Szczyci się bogato zdobioną fasadą i wysokimi minaretami, a także niebieską kopułą i marmurowymi podłogami w środku.
Dużym zainteresowaniem co bądź turystów cieszy się wyjątkowy budynek w kształcie piramidy - La Pyramide. Budynek jest częściowo opuszczony a to za sprawą pożaru który wybuchł w 2015 roku. W części nie zniszczonej znajdują się biura. Wieżowiec został zaprojektowany w stylu brutalizmu i oddany do użytku w 1973 roku.




















BINGERVILLE
W latach 1900-1934 miasto było stolicą francuskiej kolonii Wybrzeża Kości Słoniowej (później stolicę przeniesiono do Abidżanu). Pozostałością czasów kolonialnych jest ogród botaniczny Bingerville w którym znajduje się budynek zamieszkiwany w tamtym czasie przez gubernatora Gabriela Angoulvanta. Dzisiaj budynek pełni rolę sierocińca dla chłopców.
Nazwę miasta nadano na cześć francuskiego oficera i badacza Afryki Zachodniej Louisa-Gustave'a Bingera.



YAMOUSSOUKRO
Drugi dzień rozpoczynam również bardzo wcześnie. Po śniadaniu ( dzisiaj było masło ) czeka na mnie kierowca który zawiezie mnie w niezwykłe miejsce... Zastanawialiście się kiedyś gdzie znajduje się największy kościół na świecie ? Zawsze myślałem że jest to bazylika św. Piotra na Watykanie. Nic bardziej mylnego !!! Basilique de Notre Dame de la Paix de Yamoussoukro to bazylika mniejsza, największy kościół na świecie, najwyższa świątynia w Afryce, najwyższy kościół katolicki świata oraz najwyższy kościół nie będący siedzibą biskupa.
Jego całkowita powierzchnia (wraz z placem otoczonym olbrzymią kolonadą wynosi 30 tys. m². Pozłacana kopuła ma 150 m wysokości, w środku marmurowej budowli znajdują się bogato zdobione witraże, a we wnętrzu i w kolonadzie postawiono prawie 300 potężnych kolumn. Kościelny gigant może pomieścić 18 tys. wiernych, ale pomimo to stoi pusty. Na niedzielną Mszę św. przychodzi zaledwie parę osób, w większości są to zakonnice i turyści. Kamień węgielny pod bazylikę poświęcił Papież JP II podczas jego pielgrzymki w 1985 roku. Konsekracja świątyni nastąpiła 10 września 1990 roku podczas trzeciej pielgrzymki Jana Pawla II do tego kraju.
Chcąc spokojnie zobaczyć każdy kąt świątyni należy przeznaczyć około trzech godzin, ja niestety miałem tylko 2 ale z językiem na brodzie udało mi się zajrzeć dosłownie wszędzie. Pod koniec zainteresował się mną nawet stróż ( security ) który zaczął mnie śledzić. Podszedłem do niego i po przywitaniu się powiedziałem że jestem tu po to aby zobaczyć wszystko... on się roześmiał po czym mogłem spokojnie dalej kontynuować swoje zwiedzanie.
Prosto z Yamoussoukro udałem się w drogę powrotną do Abidżanu. Po wymeldowaniu z hotelu taksówką pojechałem na lotnisko aby dalej kontynuować swoją podróż po Afryce... kierunek -> TOGO.











